Wracaliśmy z teatru do hotelu w Krakowie. Szliśmy św. Tomasza, a potem kawałek przez Rynek. Minęliśmy kilka angielskich grup: w sztok pijanych, wrzeszczących, agresywnych. W jednej z bocznych uliczek były prace remontowe i znak zakazu wjazdu. Kolejna grupa Anglików równie pijanych i agresywnych jak poprzednie urządziła sobie turniej trafiania głową w ten znak (na wysokości metra) i co chwila jakaś głowa z trzaskiem w niego biła, rycząc i kwiląc jednocześnie. Wkurzają mnie ryki młodych Polaków nad ranem i nawet wiem dlaczego takie cielaki ryczą, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem! Co się dzieje w Anglii?