Jakiś człowiek podpalił się w centrum Warszawy. Wywołało to nieprawdopodobne oburzenie tych, przeciwko którym to zrobił. Zero refleksji. Wyparcie.
Kaczyński postanowił zastąpić Szydło i wrócić, niczym truchło zza grobu, na fotel premiera. Wie już jak to się skończy, ale nie może się powstrzymać.
Zewsząd wypełzła pogarda, buta, szaleństwo. Pewien rodzaj nieliczenia się z niczym.
Tym, którzy się zajmują dziadowskimi celebracjami wydaje się, że mają to pod kontrolą, a tymczasem jak dziady wystąpią z grobów to nic już ich nie powstrzyma i nikt nie miał nad nimi kontroli. Łącznie z Kościołem.