Dużo ostatnio (jak pewnie wielu z nas) fotografuję, bo przez brak jeżdżenia w sprawach biznesowych mam więcej czasu.
Czy fotografia pozwala nam przypomnieć sobie wydarzenia sprzed dni, a nawet lat? Czy jest raczej sposobem przypomnienia sobie schematu, w który wtłoczyliśmy rzeczywistość zaraz po tym, jak ją sfotografowaliśmy? Ile zatem w zdjęciu jest życia, a ile śmierci?