W Suchodołach czy też Szwajcarii pod Suwałkami odkryto w latach pięćdziesiątych XX wieku cmentarzysko Jaćwingów sięgające początków naszej ery. Przez blisko tysiąc lat funkcjonały tu klany/plemiona Jaćwingów – owych, jak pisał o nich Miłosz, Indian Północy.
W kurhanach, a jest ich ponad 180, znaleziono też przedmioty codziennego użytku, biżuterię, a nawet kości koni, obdarzanych tam wielkim kultem. Jaćwingowie byli bowiem przede wszystkim jeźdźcami konnymi i władali nimi jak żadne inne z okolicznych plemion. Ani Kurowie, ani Sasinowie, Bałtowie, Żmudzini, Galindowie, Warmiacy, Litwini czy Rusini nie byli tak dobrymi jeźdźcami!
Tak ogromne stanowiska grobowców sprzed blisko dwóch tysięcy lat to w Polsce ogromna rzadkość. Zdumiewające tym bardziej jest to, że nie jest to należycie zadbane i pielęgnowane miejsce. Szacunek dla miejsc pochówku to najstarsza europejska tradycja.
Poza wszystkim to ogromna atrakcja turystyczna. Wraz z wałami zamku w Szurpiłach i kilkoma innymi elementami z tamtych czasów tworzy niesamowitą opowieść. Częściowo za Jaćwinga uważał się Czesław Miłosz. Dla nas świadomość, że mamy ich „na sumieniu”, bo razem z Prusami i Rusinami doprowadziliśmy do ich zniknięcia, to dość rzadka i brzemienna lekcja historii.