Siedziałem na lotnisku w Tel Awiwie przed barem z kanapkami. Zastanawiałem się jaka polska kanapka mogłaby uzyskać światową renomę. Niestety w barze nie było żadnej polskiej.
Choć była na przykład bułgarska. Bułgarska, czyli biały twaróg, pieczony bakłażan i pomidor. Znakomite kanapki z zimnym mielonym czy schabowym nie wchodziły w grę, bo bar był bezmięsny. Poza tym do schabowego w wersji milanese zgłosiliby pretensje północni Włosi.
Świetna kanapka z jajami na twardo i świeżym ogórkiem też odpada, bo jajko jest już dominantem w kanapce z tuńczykiem i to wystarczy na chwałę Francuzom. Gouda należy do Holendrów, a nawet śledzi nie byłoby łatwo uznać za nasze, bo i Niemcy i Holendrzy wlaśnie walczyliby o własność. Wszystkie suszone kiełbasy i szynki to dziedzictwo całej Europy, a nie tylko nasze. Pasztetowa przegra z foie gras.
„A zatem z czym do Europy?” – kołatało się w mej głowie.l, a także w żołądku. No i wymyśliłem! Oceńcie sami.
Nie, nie z kaszanką! I nie ze smalcem! I nie z białym twarogiem, rzodkiewką, śmietaną i koperkiem.
Coś całkiem banalnego, ale tak innego, że kto wie! I kojarzy się tylko z nami. Bez lipy. Pasuje i do wódki i do piwa.
Mogla by być taka:
Ciemny chleb, masło, chrzan, plasterki kiszonych ogórków, koper w dłuższej wersji, duże ilości natki pietruszki.
Proste? Inne? I o to chodzi!
Może macie lepsze pomysły? A swoją drogą to zdumiewające, że niczego naszego nie ma na świecie jako polskie jedzenie.