Postanowiłem napisać ten tekst z powodu zdumienia wywołanego komentarzami na temat tego, co się wydarzyło ostatnio w Sejmie. Wielkiego zdumienia, dodam. Poziom nierozumienia (minięcia się z „rozumiem”) w wypowiedziach Sierakowskiego i niektórych twarzy TVN (o TVP już nie wspominając) jest tak duży, że uznałem, iż jest w tym coś więcej niż stadne niezrozumienie. I choć postanowiłem odejść z polityki (albo wypadłem, jak kto woli) i nie mam zamiaru wracać, to jednak chcę publicznie przedstawić kilka moich przemyśleń w sprawach zasadniczych błędów w ocenie minionej sytuacji. Błędów skądinąd popełnionych przez bliskich mi ludzi. Oczywiście jest to też dla mnie osobiście ważne ze względu na to, że upadek Ruchu Palikota jak widać nikogo i niczego nie nauczył. Co czyni całą tę historię jeszcze bardziej beznadziejną.

Wierny jednak Marka Edelmana dewizie pesymistycznego heroizmu postanowiłem walczyć z głupotą póki sił starczy, a że w polityce jednak nauka ma charakter zawsze bardzo osobisty i trzeba się pogodzić z wiecznym jej nierozumieniem, to mój tekst ma dużo skromniejsze ambicje, zgoła niepolityczne.  Tytuł tekstu „Klęska Kaczyńskiego” to teza, jakiej będę tu bronił, a nie wyraz mojej (powszechnie znanej) niechęci do niego.

Punkt 1: Jarosław Kaczyński 16 grudnia 2016 r. mógł przegłosować budżet w ciągu 15 minut. Przegłosować budżet legalny! I przegłosować go w Sali Głównej, a nie w Sali Kolumnowej. Sposobów było wiele – wystarczyło na przykład odwiesić na 15 minut posła Szczerbę, przegłosować budżet i ponownie albo go zawiesić, albo w inny sposób ukarać. Jarosław Kaczyński zaprezentowałby się wówczas jako polityk skuteczny, który zadrwił z opozycji i błysnął ulubioną prawie przez wszystkich pogardą wobec innych (w tym reguł). A tymczasem, ponieważ działa emocjonalnie, gdyż jak sądzę wydarzenia go zaskoczyły, to popełnił całą masę błędów. Oto kilka z nich:

a) Mobilizacja opinii publicznej i opozycji wobec sprawy wykluczenia mediów z Sejmu
i ograniczenia ich dostępu do posłów.

Tu błędy Kaczyńskiego są oczywiste: żeby osiągnąć zamierzony cel wystarczyło tylko różnicować dostęp mediów do Sejmu (co już marszałek Kuchciński zaczął robić), aby skłócić dziennikarzy, a potem stopniowo ograniczać ich obecność. Z ręką na sercu – ilu dziennikarzy na stałych przepustkach byłoby gotowych umierać za tych na przepustkach jednorazowych? Jak wiemy niewielu. Kaczyński uzyskał jednak efekt przeciwny do zamierzonego i musi się też pogodzić z tym, że przez dłuższy czas nie będzie mógł zmienić obecnych zasad. Przy okazji popełnił też ogromną liczbę błędów technicznych, jak choćby sprawa połączenia konfliktu wokół mediów ze sprawą budżetu.

b) Rewitalizacja Grzegorza Schetyny i PO.

PO miała podcięte skrzydła z powodu 8 lat rządów, przegranych wyborów, wyjazdu Donalda Tuska, osobowości Grzegorza Schetyny i co nie robiła, to wracało jak bumerang pytanie: a czemu tego sami nie zrobiliście, gdy byliście u władzy? A poza tym bez przerwy porównywano Schetynę do Tuska, w którym to kontekście wypadał on oczywiście gorzej. Na tego typu pytania i zarzuty żadna partia rządząca nie ma dobrej odpowiedzi, dlatego zyskiwała .Nowoczesna, a traciła Platforma. Ostatnie wydarzenia w Sejmie to dla PO zmycie z siebie poprzednich win i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Dla Grzegorza Schetyny to mit założycielski, dla którego stał się liderem (tak jak kiedyś Tusk, gdy wiele lat temu nie wpuszczono go do Białorusi). Przez swoje błędy Jarosław Kaczyński dał niezwykłą szansę PO i Grzegorzowi Schetynie – dał im nowe życie. Nie jako geniusz ani demiurg, ale jako zawistny emocjonalny gnom – na opak!

c) Zmiana układu sił w opozycji.

PO, choć była w Sejmie najliczniejszą partią opozycyjną, to miała w sondażach i u komentatorów takie same notowania jak skromniejsza liczebnie i niedoświadczona .Nowoczesna. To była bardzo komfortowa sytuacja dla Jarosława Kaczyńskiego. Pozwalała liczyć na to, że brak dogadania się pomiędzy tymi siłami podzieli elektorat antypisowski. Wciągając Petru w grę, a następnie go osłabiając Kaczyński bardzo umocnił Schetynę i PO. A kalendarz wydarzeń, w tym wybory samorządowe jako pierwsze, doprowadzi do znacznego przejścia wyborców od .Nowoczesnej do PO i po błędach Kaczyńskiego to właśnie PO ma dziś szansę zbudowania bloku wyborczego na swoich warunkach. Za każdym razem, gdy Grzegorz Schetyna mówi o potrzebie mobilizacji całej opozycji – wzmacnia dodatkowo pozycję PO.

d) Mobilizacja opinii publicznej w UE przeciwko PiS-owi.

Jarosław Kaczyński nie miał dobrej prasy na Zachodzie, nie miał też sojuszników. Teraz rozwiał resztę wątpliwości. Oto geniusz w całej okazałości, a raczej w całej nicości.

Błędów Kaczyńskiego w ciągu ostatnich dni jest znacznie więcej:

  • redukcja pozycji Marszałka Senatu, który okazał się być takim samym aparatczykiem jak Kuchciński, a miał inny wizerunek, co było korzystne do rozwiązania obecnej sytuacji politycznej, ale nie da się wykorzystać do następnej,
  • dalsza marginalizacja prezydenta i premier, tak że przestają być znaczącymi figurami, co ogranicza możliwości Kaczyńskiego do rozgrywania różnych gierek w przyszłości,
  • dwubiegunowość sceny politycznej – marginalizacja małych partii, itp., itd.

Podsumowując: Jarosław Kaczyński popełnił masę błędów, znacznie ograniczył sobie pole działania w przyszłości. Odbudował swojego głównego przeciwnika, który dysponuje zasobami finansowymi i kadrowymi. Zmobilizował opinię publiczną i przywrócił stan kontroli medialnej w Sejmie, wbrew własnym interesom.

Punkt 2:

Spróbujmy jednakowoż zastanowić się nad tym, co też takiego wyłania się zza błędów Kaczyńskiego, a może nawet bardziej z faktu niewidzenia tych błędów i przeinaczania ich na sukces? Poza tym co takiego się dzieje, że roztropni komentatorzy, doświadczeni dziennikarze, wybitni analitycy zachwycają się Jarosławem Kaczyńskim do tego stopnia, że jego ewidentne błędy traktują jako przebłyski geniuszu? I dodatkowo: skąd taka łatwość w kibicowaniu klęsce Kijowskiego i Petru oraz we wmawianiu klęski Schetyny?

Proste wyjaśnienie za sprawą kompleksu ojca, która niewątpliwie dotyczy części tych osób, jednak nie tłumaczy wszystkiego. Jak zrozumieć bowiem, że część dość zajadłych przeciwników PiS-u tak ochoczo cieszy się (a nawet czasem ryczy) z powodu klęsk (na razie rzekomych) opozycji – no właśnie, dlaczego? Przede wszystkim rzuca się w oczy niezwykła energia, wręcz rozkosz z dobijania Kijowskiego i Petru. Poza tym, że to niewątpliwie służy PO, musi jeszcze oznaczać coś więcej. Co takiego?

Przyjrzyjmy się temu bliżej. Śmiało. Zbliżmy nasze twarze do tego zagadnienia, choć pewien rodzaj fetoru i zaduchu temu towarzyszący na pewno nas będzie zniechęcał. Możemy teraz bowiem z bliska zobaczyć naszą własną twarz. Twarz dziadowską, folwarczną, pełną krost i plastrów, z bułą klechy w lustrze, twarz zwykłych wieśniaków, których wysłano na autostrady, na których nigdy nie zjadą z lewego pasa. Oraz twarz drobnomieszczańskich cwaniaków, blokujących ruch na rondach tylko po to, żeby samemu przeskoczyć o jedną pozycję wyżej w korku.

To właśnie my. Z naszą z zawiścią, zazdrością, resentymentem – my, w dodatku kibicujący przeciwko sobie samym. Prosta, bezpośrednia przyjemność z dołożenia komuś jest dla nas ważniejsza od naszego osobistego interesu. Jak zobaczymy siebie samych (a pisał wczoraj o tym na moim blogu dr Piotr Bauć) to może coś ruszy z miejsca i nabierzemy dystansu do własnej przyjemności. Zdaję sobie sprawę, że takich rzeczy nie wypada mówić politykowi, bo to ubliża wyborcom, a przynajmniej może być tak odczytane. Ja jednak nie będąc już politykiem mogę sobie pozwolić nawet na to.

Oczywiście są pełne przyczółki, pewne zmiany, wyspy obywatelskie, ale to nie jest ta energia, która każe nam z radością kopać Kijowskiego i Petru.

Prawda?

Klęska Kaczyńskiego i na tym jednak polega, że przybliża nas do odkrycia własnych interesów.

Komentarze

Aby zapewnić najwyższą jakość usług strona wykorzystuje pliki cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Polityka Prywatności

Polityka plików „cookies”: korzystając ze strony Janusza Palikota akceptujesz zasady zawarte w niniejszej polityce prywatności: Po co nam cookie? Cookies używamy w celu optymalizowania korzystania ze stron www oraz również w celu gromadzenia danych statystycznych/analitycznych, do identyfikowania sposób korzystania użytkowników ze stron internetowych. Dane te dają możliwość ulepszania funkcjonalności, struktury i zawartości stron www, oczywiście z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. Dane osobowe gromadzone przy użyciu plików cookies są zbierane wyłącznie w celu wykonywania określonych akcji na rzecz użytkownika. Dane zawierające informacje osobowe są zaszyfrowane, w sposób uniemożliwiający dostęp do nich osobom nieuprawnionym. Akceptowanie plików cookies nie jest obowiązkowe! Możesz samodzielnie zmienić warunki przechowywania lub uzyskiwania dostępu do cookies za pomocą ustawień oprogramowania zainstalowanego w Twoim urządzeniu. Janusz Palikot nie odpowiada za zawartość plików cookies wysyłanych przez inne strony internetowe, do których linki umieszczone są na naszych stronach Zaufani Partnerzy Korzystając ze strony możesz otrzymywać pliki cookies pochodzące od Zaufanych Partnerów. Mogą oni korzystać z plików cookie do celów reklamowych, analitycznych i statystycznych. Strona wykorzystuje oprogramowanie analityczne od Zaufanych Partnerów (Google Analitics, Facebook), zamieszczając w urządzeniu końcowym Użytkownika kody umożliwiające zbieranie danych o nim. Janusz Palikot

X