Zaczyna się zawsze mniej więcej w połowie kadencji. Łupy podzielone, stanowiska objęte, kadry gotowe do gry wewnętrznej o większe wpływy. Lider długo nie porządzi, bo widmo przegranych wyborów, a często wiek przywódcy powodują, że do boju ruszają następcy.
Brudziński, Macierewicz, Ziobro czy przypadkowo na jakiś czas najsłabszy z nich, czyli Gowin? A jeszcze zostaje drugi szereg: Hofman, Kamiński, lokalni liderzy.
To samo jest i będzie w każdej partii władzy. Tak było w PO, SL, czy PSL-u. Jedynie młode formacje mają inną sytuację. U nich kryzys zaczyna się na rok przed wyborami, kiedy już wiadomo, że reelekcja jest wątpliwa.
Dlatego opozycja mniej więcej w połowie kadencji dostaje szansę wygrania wyborów. Tym razem dodatkowo jest ryzyko zmiany ustroju, a więc zepchnięcia opozycji na lata w ławy sejmowe.