Nie przepadam za muzeami. Jeśli już tam chodzę, to po to, aby obejrzeć konkretny obraz, ewentualnie dwa. Tyle wystarczy, gdy się ma nie „zaliczyć”, ale interpretować.
Wczoraj z Moniką trafiliśmy do Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Nie wolno dotykać, nie wolno siadać, nie wolno… Nie wolno. Co za anachronizm! Mamy już w Polsce, na szczęście, wiele dynamicznych i interaktywnym muzeów, ale wciąż dominują takie, jak to w Pszczynie: ładny budynek i piękny ogród, ale trup nudy ściele się gęsto!
Ludzie jakby chodzą nawet, tylko tacy nieobecni jacyś, jak z taśmy albo kinematografu.