Dostałem od przyjaciela komplet odcinków „Młodego papieża” Sorentino. A Sorentino bardzo cenię za „Wielkie piękno” i tylko trochę mniej za „Młodość”. Od wielu znajomych slyszałam entuzjastyczne recenzje „Młodego papieża”, więc jednego wieczora obejrzałem za jednym zamachem trzy odcinki. I coraz bardziej dziwiłem się swojej reakcji: serial mi się nie podobał.
Słaby scenariusz, nie trzyma w napięciu, a sam film dość banalny. Dlaczego więc zachwyca moich niegłupich znajomych?
I zrozumiałem, że ich przyjemność to pierwsze przeżywanie, że władza Kościoła jest świecka. W gruncie rzeczy, choć w większości to ateiści, okazali się być ludźmi Kościoła.
Tymczasem ta podstawowa prawda, że Kościół to władza i pieniądze musi być już traktowana jako przeżyta, a nie objawiona, nawet intelektualnie. I to właśnie trzeba zrobić.