Mur szmalcowników
Czy dzisiaj, w 2024 roku, są w Polsce szmalcownicy? Czy na Podlasiu są ludzie, którzy po pracy w urzędzie, szkole czy firmie jadą do lasu, aby od tych, którzy się ukrywają po polskiej stronie żądać, w zamian za nie wydanie ich pogranicznikom, stu dolarów? Czy to jest możliwe? Na Podlasiu, ukochanej przeze mnie ziemi, krainie żubra, rysia, Biebrzy są dziś szmalcownicy?
czytaj dalej…Pozostałe wpisy:
Noty amerykańskie. Nota piętnasta
San Francisco, czyli nie wiem gdzie jestem
San Francisco jest jak miasta w Szwajcarii. Czyste, zorganizowane, dizajnerskie. Wspaniałe drzewa, parki, trawniki, kwiaty, kawiarnie, tarasy nad zatoką, promenady. Wszystko zadbane, remontowane i jakoś łagodne. Chodniki myje się codziennie nie tylko dla czystości i higieny, ale też walcząc w ten sposób z bezdomnymi. I to jednak odróżnia SF od Europy, a zwłaszcza od Szwajcarii. W Europie w zasadzie, poza Sycylią i niektórymi wyspami greckimi, nie ma bezdomnych. Tutaj są wszędzie, a w jednej dzielnicy jest wręcz niebezpiecznie.
czytaj dalej…Wisława
Jarosław Mikołajewski twierdzi, że ona to wymyśliła. Michał Rusinek nie jest pewien. Ale że to o moim ukochanym Palermo, to zacytuję:
„O kimś, kto ocieka spermą mówimy, że jest z Palermo,
A kto nie ocieka spermą, mówimy – nie jest z Palermo.”
Noty amerykańskie. Nota czternasta
Paso Robles, czyli nigdzie
Tu by mogła być pierwsza scena filmu Quentina Tarantino czy braci Coen; to nie jest kraj, to nie jest świat. A było to w Paso Robles, w połowie drogi pomiędzy LA i San Francisco.
Po co tu przyjechaliśmy? Chcieliśmy przejechać drogą numer 1, ponoć najładniejszą w USA i zobaczyć słynne Big Sur. Okazała się faktycznie bardzo piękna. Wybitnie. Najbliższy nocleg w okolicy znaleźliśmy w Paso Robles właśnie, czyli nigdzie. Niedaleko było też stąd do winnicy Paderewskiego, która jednak okazała się zamknięta dla publiczności. No i było w połowie drogi pomiędzy LA i SF.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota trzynasta
Bezdomni
Plaża w LA – Venice. W sumie ciągle chce mi się spać. Zmiana czasu dopada mnie codziennie od 19, czyli o 3 w nocy w Polsce. Ziewam, zamykam oczy, piję herbatę, alkohol, byle nie zasnąć. Walczę maksymalnie do 21:30 i potem już ledwo dochodzę do łóżka. Budzę się ok. 3-4 w nocy, czyli o 13 czasu polskiego. Jem śniadanie ok. 9, czyli 18 w Polsce i zaraz po śniadaniu zaczyna się moja walka Don Kichota z wiatrakami, a właściwie tylko z wiatrakiem czasu. I tak cały dzień nacierają na mnie łopaty drzemki, skrzydła snu, wzgórza bezsenności. Walczę ze snem. Mało skutecznie.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota dwunasta
MedMen, czyli sklepy z marihuaną i jej pochodnymi. To było jak doświadczenie innej cywilizacji. Marihuana jest tu prezentowana jak biżuteria, jak najdroższe precjoza. Sklep ogromny, luksusowy. Produkty pokazane progresywnie, awangardowo. Koniec estetyki reggae, która do niedawna dominowała w tym segmencie. Te produkty chce się wziąć do ręki nie dlatego, że mają CBD czy THC, ale dlatego, że są pięknie opakowane.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota jedenasta
Las Vegas
Chcieliśmy przelecieć helikopterem nad Wielkim Kanionem. Firma, która to organizuje ma za bazę Las Vegas, bo jest najbliżej rezerwatu i w licznych hotelach pełno tu turystów chętnych na tego typu przygody. Więc polecieliśmy z LA samolotem kursowym do LV i w niespełna godzinę byliśmy na miejscu. Było rano jak startowaliśmy, więc po wylądowaniu wybraliśmy się na śniadanie do „wieży Eiffla”. Na śniadanie francuskie oczywiście i było to bardzo dobre śniadanie, a właściwie brunch – wręcz wybitny. I choć wszystko wokół wyglądało jak tania dekoracja do filmów klasy D, to jedzenie było bardzo dobre, a serwis przyjemny.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota dziesiąta
LA. Drzewa Beverly Hills
Ci, którzy uważają, że LA jest najbrzydszym miastem w USA widocznie nigdy nie byli w Las Vegas. Zresztą konkurencja w tej dziedzinie jest bardzo duża, bo Ameryka to bardzo konkurencyjny kraj w każdym kierunku. Jest więc wiele brzydkich miast.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota dziewiąta
Solidarity
Polska restauracja w LA. Kiedyś nazywała się „Warszawa”, a dziś „Solidarity”. To mi spędza sen z powiek – dlaczego na świecie nie przebiła się polska kuchnia? Choć ta w Los Angeles w sobotę wieczorem była pełna gości i istnieje od lat, a więc ma swoje miejsce jako pojedynczy zakład. Jednak nie wywołała trendu jak bary sushi na świecie, pizzerie i potem restauracje włoskie, meksykańskie, a nawet francuskie. W Kalifornii też przebiły się restauracje koreańskie i oczywiście wszędzie są chińskie. No i jest jedna polska.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota ósma
Hollywood
Pierwotnie był to napis reklamujący nieruchomości „Hollywoodland”. Koszty utrzymania i oświetlenia były jednak zbyt wysokie, dlatego też obiekt stopniowo popadał w ruinę. W końcu lat 40. okoliczni mieszkańcy wnieśli o całkowity demontaż niszczejącego napisu. W tym samym czasie władze miasta szukały czegoś, co mogłoby być emblematem miejsca, powstającego centrum filmowego. Ten napis nadawał się w sam raz i najzwyczajniej w świecie – już był. Po prostu.
Stanowi to doskonały przykład nie tylko roli przypadku w sukcesie, ale też tej świętej zasady marketingu: abyś był we właściwym miejscu we właściwym czasie.
czytaj dalej…Noty amerykańskie. Nota siódma
LA
Wylądowaliśmy w Los Angeles. Nie minął dzień i zatęskniłem za Nowym Jorkiem. A więc – miłość! W wieku 58 lat zakochałem się w NY. Jak wiadomo, na miłość nigdy nie jest za późno. NY – kiedy znowu Cię zobaczę?
Tymczasem wszyscy uprzedzali, że LA to najbrzydsze miasto Ameryki i wartością tego miejsca są ludzie, ale trzeba się tam dostać i to raczej nie w trzy dni. Przynajmniej nie będę rozczarowany – pomyślałem. I nie myliłem się. Ponieważ niewiele oczekiwałem to z pewną pogodą ducha patrzyłem na to miasto z dykty. Na tę fabrykę snów przypominającą folwarczną budę, a nie krainę marzeń.
czytaj dalej…