Jestem niestety alergikiem i nie mogę mieć zwierząt w domu. A dyskusja o pieskach i kotkach z Zosią i Frankiem trwa już ze dwa lata, bo oczywiście bardzo by chciały.
Problem sam się jednak rozwiązał i to dość barokowo. Przyszła z lasu czarna kotka z białą kropką pod szyją. Franek rzucał jej jakieś resztki jedzenia, ale ta czekała zawsze aż odejdzie i na jedzenie rzucała się jak na zdobycz w lesie. Polowała.
Któregoś dnia pojawiła się grupka 5 małych i wszystkich czarnych, ale z małymi, białymi kropkami w różnych miejscach. I teraz są wszędzie. Patrzą jak piszę i czytam rano przy biurku na zewnątrz, jak jemy kolację pod lipami czy wreszcie wylegują się na werandzie gdy nas nie ma. A nawet, o zgrozo, wpadają do mieszkania i jak oszalałe przebiegają przez pokoje.
Pociągam więc nosem otoczony przez koty.