To są raporty o polityce, które wysyłał do mnie prof. Cezary Wodziński, kiedy byłem jeszcze czynnym politykiem. Po tylu latach postanowiłem je ponownie opublikować, aby i inni mogli zdziwić się tym jak mało się zmieniło od tego czasu.
Na Zachodzie zmiany
Że na Zachodzie jest inaczej? Że rozwód się powiódł? I że obie strony na tym zyskały? Że doszło do sprawiedliwego podziału majątku? I zasądzenia należnych alimentów? Nic z tych rzeczy. Tam, gdzie obowiązuje i działa zasada pełnej separacji Kościoła i państwa, tam nie ma… Kościoła. Na Zachodzie Kościół stał się kościółkiem i własną rachityczną karykaturą. Kościół, który zrezygnował – pod przymusem – z aspiracji politycznej, stał się widmem, upiorem cmentarnym. Nic tu po nim. Jest zaprawdę nie z tego świata. Bez ciała, a więc i bez duszy.
Na świeckim Zachodzie doszło do rewolucyjnego – w wyniku Rewolucji Francuskiej – odwrócenia tradycyjnych, feudalnych ról: to nie Kościół definiuje, jak przez wieki, miejsce i funkcję państwa, ale, na odwrót, państwo wyznacza miejsce i funkcję Kościoła. Tyle, że w efekcie Kościół znika, przepada.
Usuń fundament polityczny spod katedry (bo potestas clavium jest z istoty swej totalną ambicją polityczną), a co z niej zostanie? Rachityczna stajenka na pustyni.
Celibat jest zakamuflowaną postacią kastracji. Zażądajmy jednak od mnichów, żeby się naprawdę wykastrowali! Kościół tego nie przeżyje. Dzieje sekty samokastratów zamknęłyby się bezpowrotnie w ramach jednego pokolenia. Dwa tysiące lat temu.
Na marginesie, bo rzecz jest do osobnego rozważenia: Osobliwym trafem pożywką do odrodzenia naturalnych ambicji politycznych Kościoła (przede wszystkim katolickiego, choć nie tylko) staje się narastająca groźba ze strony fundamentalizmu islamskiego. Która okazuje się niezwykle atrakcyjna ideologicznie w świecie rzekomo postsekularnym. Fundamentalizmy wspomagają się i wzmacniają wzajemnie. Do czasu, ale ten czas może być stosunkowo długi (chrześcijaństwo nigdy nie było taką potęgą polityczną, jak w czasach wojen krzyżowych i wojny z wyznawcami Proroka). Fala fundamentalizmu islamskiego prawdopodobnie wzmocni na jakiś czas fundamentalizm katolicki (a więc katolicyzm jako taki). Pozwoli mu odkryć nową (choć historycznie przecież sprawdzoną) misję i ugruntować sankcję dla totalnego „rządu dusz”.