Zawsze lubiłem ten wiersz Rilkego. Od pierwszego razu. Czytałem go po raz pierwszy w Biłgoraju, w czasach liceum, mając siedemnaście lat, bo wówczas czyta się wszystkie wielkie teksty pierwszy raz. Samotność jest czymś, co medytuję od zawsze. Choć jestem człowiekiem biesiady, towarzyskiego życia, fermentacji.
Samotność jest jak deszcz. Z morza w przestworze
wznosi się ku wieczorom na równin bezdroże
płynie ku niebu i o każdej porze
niebo ją w sobie odwiecznie posiada
dopiero później stąd na miasto spada
pada w godzinach dwuznacznych nad ranem
gdy wchodzi w świt ulica za ulicą
gdy ciała, co nic nie znalazły w sobie,
stronią odległe i rozczarowane
i kiedy ludzie, co się nienawidzą
muszą ze sobą spać we wspólnym łożu
wtedy samotność płynie rzekami ku morzu…
To tłumaczenie Jastruna (kongenialne) pięknie wybrzmiewa po polsku: samotność, deszcz, przestworze. Użył tego wiersza Krystian Lupa w swoim ostatnim przedstawieniu „Imagine”. I jak sam mi powiedział następnego dnia – największym problemem dzisiejszych czasów jest, że ludzie chcą wszystko zrozumieć. A tymczasem trzeba się zasłuchać w deszcz. Wiesz – kontynuował – starość jest jak deszcz, jak zmierzch, jak przestwór. Gdzieś tam między kroplami deszczu słychać fortepian Lennona jak głos z młodości. Samotność jest jak robisz rozliczenia, jak szukasz wyjaśnienia, jak podsumowujesz.
Wczoraj w Dzierwanach cały dzień padał deszcz.
Stąpać między kroplami deszczu…