To było chyba w 2003 roku. Właściciel restauracji w Burgundii miał, wedle plotki, stracić jedną gwiazdkę, więc strzelił sobie w łeb. Jak się okazało niepotrzebnie, bo gwiazdki nie stracił. Interes przejęła żona i choć kilka lat później spadła na dwie, to w międzyczasie otworzyła kolejną w Baeune i ma ją wciąż z jedną gwiazdką.
W historii ten kucharz pozostaje z jednej strony jako przykład neurastenii dzisiejszych celebryckich czasów, a z drugiej jako przykład wysokiej etyki zawodowej. Jako człowiek honoru!