W moim rodzinnym Biłgoraju jeszcze w latach trzydziestych dwudziestego wieku były łaźnie. To był w dziewiętnastym wieku powszechny obyczaj – iść do łaźni. Przynajmniej raz na tydzień. Było to też bardzo powszechne u Żydów.

Łaźnie mają swój początek u Greków, a ściślej w Knossos, czyli jeszcze w kulturze minojskiej. Zostały niesamowicie rozpowszechnione w czasach rzymskich i po regresie w średniowieczu wróciły do łask w nowożytności. Jest cała kultura łaźni tureckich, fińskich, rosyjskich. I jest Tbilisi. Nie znam innego miejsca na świecie tak niesamowitego jak łaźnie bizantyjskie w Tbilisi. Bizantyjskie, bo z tamtego czasu. Już prawie takich nie ma w sensie materialnym. Jeszcze w Stambule jest jedna, ale i tak znacznie późniejsza. Była kiedyś na okładce ELLE. Ale to nic w porównaniu z łaźniami w Tbilisi. Tych łaźni są dziesiątki. Jest to absolutnie najważniejsze, starożytne miejsce w Gruzji. Cały zakątek, wręcz dzielnica bizantyjskich łaźni.

Najbardziej niezwykłe jest jednak to, że nie tylko kształt budynków, architektura wnętrz, ale też obyczaje wewnątrz są z dawnych czasów. Wchodząc do łaźni w Tbilisi jesteśmy w dawnych czasach. I nawet nie wiemy co to znaczy, ale przeczuwamy coś całkiem innego.

To nie przypomina niczego, co możemy sobie wyobrazić z kina czy książek o tamtych czasach. To jest całkowicie niepoprawne! Masażysta jest niskim facetem w gaciach. Z długimi rękami i twarzą satyra. W nim nie ma niczego erotycznego, ani estetycznego: jest tylko i aż zasadą! Obsługą, mechanizmem. Jest „jak”, a nie „co”! Człowiek w jego „łapach” jest niczym! Bezkształtną masą, którą on dowolnie formuje. Jest to przerażające i ma się ochotę wyjść, ale nie ma jak wyjść będąc w pianie, w mydle, nago. To trochę jak w krainie umarłych; od zawsze.

Odczuwamy wówczas nieunikniony mechanizm świata: masa ciał, masa zdarzeń – jest historią, historiozofią.

Wszakże po wyjściu jesteśmy w stanie wypić dowolną ilość alkoholu, bo w wyniku tych zabiegów wszystko co piliśmy w ostatnich dniach znika. Ten stan jest tak niesamowity, że płaczemy ze szczęścia w obliczu bizantyjskiego przepychu. 
To wspaniałe szczęście, że następnego dnia można to powtórzyć. I jeszcze wiele razy. I wówczas rozumiemy, przez chwilę, co to jest – Bizancjum.

Komentarze

Aby zapewnić najwyższą jakość usług strona wykorzystuje pliki cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Polityka Prywatności

Polityka plików „cookies”: korzystając ze strony Janusza Palikota akceptujesz zasady zawarte w niniejszej polityce prywatności: Po co nam cookie? Cookies używamy w celu optymalizowania korzystania ze stron www oraz również w celu gromadzenia danych statystycznych/analitycznych, do identyfikowania sposób korzystania użytkowników ze stron internetowych. Dane te dają możliwość ulepszania funkcjonalności, struktury i zawartości stron www, oczywiście z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. Dane osobowe gromadzone przy użyciu plików cookies są zbierane wyłącznie w celu wykonywania określonych akcji na rzecz użytkownika. Dane zawierające informacje osobowe są zaszyfrowane, w sposób uniemożliwiający dostęp do nich osobom nieuprawnionym. Akceptowanie plików cookies nie jest obowiązkowe! Możesz samodzielnie zmienić warunki przechowywania lub uzyskiwania dostępu do cookies za pomocą ustawień oprogramowania zainstalowanego w Twoim urządzeniu. Janusz Palikot nie odpowiada za zawartość plików cookies wysyłanych przez inne strony internetowe, do których linki umieszczone są na naszych stronach Zaufani Partnerzy Korzystając ze strony możesz otrzymywać pliki cookies pochodzące od Zaufanych Partnerów. Mogą oni korzystać z plików cookie do celów reklamowych, analitycznych i statystycznych. Strona wykorzystuje oprogramowanie analityczne od Zaufanych Partnerów (Google Analitics, Facebook), zamieszczając w urządzeniu końcowym Użytkownika kody umożliwiające zbieranie danych o nim. Janusz Palikot

X