– To jest wielbłąd? – spytałem Tomka. – Dziki? Ostatni z dzikich? I już niedługo będą tylko hodowlane? Jak nam obiecał Mohamed? – Rozejrzałem się wokół, a tam plastikowy śmietnik, palmy przygotowane do przesadzania, w tle cherlawe budynki. – Nie wiem – odpowiedział Tomek, wzruszając ramionami, ale skoro pustynia porasta trawą po deszczu, to może to jest koń, który porósł wielbłądem, jak zobaczył ekipę?
– Gdzie jest Zenek, kierownik produkcji? – spytałem Waldka, szefa marketingu, widząc, że Tomek jest jednak w innej rzeczywistości.
– Ukrywa się przed tobą – odpowiedział. – Przypuszcza, że sprawa nie musi być na zicher. – Rozejrzał się wokół i powtórzył: – No nie byłbym pewny, czy to jest to.
– Proponuję, żebyśmy robili wszystko pod światło. Nie będzie widać, gdzie jesteśmy – podpowiedziała rezolutnie Karolina.
W tym czasie wielbłąd położył się na grzbiecie i niczym źrebak fikał nogami. To mnie ostatecznie przekonało, że to koń jednak.
– Janusz, jak chcecie, to Mohamed włoży wielbłąda o pięknym imieniu Victoria (Beckham), bo to wielbłądzica, w środek palm i nawet nie będzie widać, że jest wielbłądem, tfu: wielbłądzicą. – Karolina zaproponowała kolejne rozwiązanie sytuacji.
Victoria jednak skubała już plastikowy worek i za żadne skarby nie chciała w palmy. To jednak koza, pomyślałem.