Kilka dni temu trafiłem w sieci na wykład znakomitego amerykańskiego profesora, który tłumaczył studentom, że cholesterol jest konieczny, aby chronić nas przed komórkami nowotworowymi i propagowanie jego poziomu poniżej 220 (całkowity) jest jednym ze źródeł tak powszechnej choroby nowotworowej w wielu jej odmianach, szczególnie raka skóry. Jako człowiek z podwyższonym cholesterolem, który bada się pod tym względem od 40 lat, oniemiałem i przysłuchiwałem się skomplikowanym dowodom w tej sprawie. Ponieważ tych badań, na poziom cholesterolu, zrobiłem sobie w życiu ponad 100, jeśli nie znacznie więcej, gdyż obowiązkowo wykonuję je dwa razy w roku, to starałem się zrozumieć omawiany mechanizm, jednak ostatecznie uznałem, że mimo ogromnego stażu nie mam wystarczających kwalifikacji, aby to rozstrzygnąć.
Ale co robić, co myśleć? Obdzwoniłem kilku znajomych lekarzy i większość z nich uważała, że cholesterol nie powinien być wyższy niż 220, ale część mówiła, że istotny jest nie poziom, ale relacja HDL do LDL, czyli proporcje różnych frakcji cholesterolu. Jednak jedna osoba podzieliła stanowisko wykładowcy. Wiedząc jak ogromną rolę w propagowaniu różnych zaleceń (w tym poziomu cholesterolu) odgrywają firmy farmaceutyczne, uznałem, że sprawdzę związki tego wykładowcy z tymi właśnie firmami. Jednak po chwili doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu, bo przecież zwolennicy innej tezy też mają związki z biznesem leków i w sumie to nie wiadomo czego się trzymać.
Ponieważ pojawiają się teraz opinie, że dostarczanie organizmowi – w ograniczonych dawkach, trzy razy dziennie – nikotyny chroni przed Alzheimerem i innym chorobami demencyjnymi, a witamina C to raczej placebo niż realny mechanizm, to jako człowiek, który przez lata stosował się do opinii, że witamina C jest dobra na wszystko, a nikotyna to śmierć, także w sprawie cholesterolu postanowiłem trzymać się zasady: być szczęśliwym, nie mieć nadwagi, być umiarkowanie aktywnym, bardzo ostrożnie słuchać lekarzy i jeszcze bardziej ostrożnie brać jakieś leki, a przynajmniej postępować w ten sposób tak długo, jak mój organizm nie znajdzie się w realnym niebezpieczeństwie. Amen.
Istnieli albo nie istnieli.
Na wyspie albo nie na wyspie.
Ocean albo nie ocean
połknął ich albo nie.
Wisława Szymborska, Atlantyda