Oświetlony nocą Akropol jest jak nieznane zwierzę. Jego skały wciąż są pokryte zielonym futrem, mimo że zima i jakby wyrysowują, przez kontrast, brakujące fragmenty Partenonu. Coś bardzo nieznanego i tajemniczego jest ukryte wewnątrz. I to jest też wewnątrz nas, a nie tylko góry. Blask kamieni Panteonu jest tajemnicą, złotym runem, skarbem Alladyna.
Nie mamy ochoty się zbliżać, bo wiemy, że wówczas zniknie. Czasami wyciągamy tylko rękę, jakbyśmy chcieli go dotknąć, mimo setek metrów odległości, niczym skóry mamuta wystającej z lodów Syberii czy Alaski.
Nasza ręka niespodziewanie wówczas przedostaje się do gwiazd, a nie do niego. I czujemy jak nasze palce ściskają gwiazdy niczym wymiona krów. Jak gwiezdne mleko spada nam na oczy i nakłada na nie coś w rodzaju archaicznej łuski. Jesteśmy wówczas na spacerze księżycowym; rozumiemy, że o tym właśnie mówią nam na ziemi łuski ryb w rzekach i dym z komina, uchodzący do nieba. Wówczas budzimy się wypoczęci, oddajemy się zwykłym czynnościom bez potrzeby sławy i bohaterskich czynów. Tak Grecy wracają i mówią: ta historia może się tylko powtórzyć.