Czy to już wojna? Czy jeszcze przedwojnie? Pewnie będzie to lepiej widać za kilka lat, jak się już znajdziemy w świecie powojennym. Całkiem możliwe, że wojna na Ukrainie to już od dawna wojna na świecie. Być może ktoś pisząc historię tych dni za jakiś czas zacznie swój tekst od zdania: w lutym 2022 roku na Ukrainie wybuchła kolejna wojna światowa, osiemdziesiąt lat po poprzedniej.
Czy dzisiaj, w 2024 roku, są w Polsce szmalcownicy? Czy na Podlasiu są ludzie, którzy po pracy w urzędzie, szkole czy firmie jadą do lasu, aby od tych, którzy się ukrywają po polskiej stronie żądać, w zamian za nie wydanie ich pogranicznikom, stu dolarów? Czy to jest możliwe? Na Podlasiu, ukochanej przeze mnie ziemi, krainie żubra, rysia, Biebrzy są dziś szmalcownicy?
Jak zaczęła się ta historia ataku rządu Morawieckiego:
Mamy koniec kwietnia 2023 roku. Na portalu Money.pl pojawia się artykuł autorstwa pani Karoliny Wysoty (to nazwisko potem wielokrotnie wraca; pani Wysota publikuje informacje z pierwszej ręki od urzędników finansowych), w którym pojawia się informacja, że KNF interesuje się moimi Spółkami. Nie ma takiej procedury jak „interesowanie się”. Gdybyśmy byli Spółką notowaną na giełdzie, to kurs akcji poszedłby od razu drastycznie w dół, a KNF mógłby być oskarżony o spekulacje. Informacja ta poszła również do innych mediów. Nam wydała się błahostką, bo nie ma przecież u nas żadnego KNF, nie ma pism, wezwań, pytań – to po co się tym zajmować? Nie komentowaliśmy sprawy. Był to błąd, bo po paru dniach zaczęli się odzywać do mnie zaniepokojeni inwestorzy.
Późniejszy cykl wydarzeń przedstawiają poniższe tytuły. W sprawę znowu zaangażowana jest redakcja Money.pl, pojawia się również Rzecznik Finansowy, mający siedzibę na Nowogrodzkiej, po sąsiedzku z biurem PiS. Działania instytucji wciąż nie są formalne – nie ma pism, nie ma informacji do nas, nie ma zapytań, kontroli czy rozmów. Za pomocą mediów te instytucje (wiadomo, że obsadzone przez PiS) zaczynają przez selektywnie wybranych dziennikarzy komentować sytuację, mówiąc ogólnikowo, że są zaniepokojeni, czy przyglądają się – nic formalnego. Tak wygląda normalna gra na spadek wartości Spółki i do tego zaczęło dochodzić.
Etap pierwszy – KNF zaczyna nieformalne komentowanie działania Tenczynek Dystrybucji, co do której Urząd wie, że nie jest organem właściwym do nadzoru nad tą Spółką. Informacja została udzielona portalowi money.pl
Niedługo później do akcji wkracza UOKiK – temat znowu został „ustalony przez money.pl„.
I jeszcze tego samego dnia, ta sama dziennikarka, prowadząca temat w jednej redakcji, sama kieruje pytania do Rzecznika Finansowego, który wszczyna jakieś procedury wobec oferowanych przez nas pożyczek, gdzie RF nie jest instytucją do tego właściwą.
W odpowiedzi na moje komentarze Rzecznik KNF dalej lawiruje, wiedząc, że Urząd nie prowadzi formalnie żadnych postępowań. Do dziś, tj. 08.02.2024 r., do żadnej z moich Spółek nie wpłynęło ani jedno pismo z KNF. Ani jedno. Poniższe artykuły są z kwietnia 2023. Ocenę zostawiam czytelnikom.
Jednocześnie co się dzieje od roku w TVP PiS? A no to, że co chwila jestem tam pokazywany obok Donalda Tuska, „Wiadomości” mówią o mnie coraz dosadniej, a zdjęcie sprzed 18 lat, gdy piję z Donaldem Tuskiem nalewkę, którą poczęstowano nas na Lubelszczyźnie jest co drugi dzień emitowane na kanałach TVP.
Jeden z wielu materiałów TVP – zarówno emitowanych w stacji TVP Info i TVP Wiadomości.
Wykaz największej ilości wspominek mojego nazwiska w mediach:
Na koniec czerwca przedstawiciele inwestora branżowego, a dokładnie jego Zarząd, kończą z nami negocjacje, dając pozytywne wskazanie do współpracy. Decyzja leży teraz po stronie Rady Nadzorczej i właściciela firmy. Chwilę potem dowiadujemy się, że decyzja jest negatywna do czasu wygaszenia nagonki medialnej i to jest oficjalny powód ich wycofania. PiS dopiął swego – wiedział, że pozbawił mnie możliwości pozyskania finansowania, które było niezbędne do utrzymania rozwoju. Najpierw tego społecznościowego, poprzez obniżenie wiarygodności, a teraz od inwestora branżowego. Powstające problemy i wniosek o upadłość zmusiły mnie do otworzenia formalnej restrukturyzacji. Swoją drogą – gdyby nie wnioski o upadłość, z tego kryzysu wyszlibyśmy organicznie szybciej, niż teraz – ale nie ma sensu teraz tego rozstrzygać.
W tym momencie do gry wchodzi propaganda PiS z Morawieckim, Soboniem i Patrykiem Jakim. Postaciami obrzydliwymi, które zaczęły porównywać mój biznes do Amber Gold. Przez wiele miesięcy systematycznie niszczono mój wizerunek, aby załamać zbiórki społecznościowe, które były alternatywą dla upolitycznionych instytucji oraz systemu bankowego i dawały szansę wielu ludziom zaczynającym biznes na start „poza systemem”. Komercyjne banki nie mogły finansować tak młodej firmy. To był jedyny sposób na zbudowanie finansowania przeze mnie.
Przez te osiem lat rządów PiS-u nie dostałem ani złotówki z pieniędzy europejskich. Z żadnego programu (a wniosków składaliśmy wiele). Dziś wiemy jak one były rozdawane – lekką ręką na szemrane projekty, ale tylko na te, które były kreowane przez ludzi obozu władzy. Giełda pod byle pretekstami przez miesiące nie zgadzała się na debiut naszej firmy, mimo że spełnialiśmy wszystkie kryteria. Aż wywołano kryzys i było po sprawie. Podobnie banki – BGK i inne nie dawały mi finansowania, bo nie jestem ulubieńcem władzy. Powszechnie wiadomo, że „Pati-Koti”, czyli żona Ziobry załatwiała za prowizję kredyty w banku, gdzie pracował jego brat. Pośrednik powiedział mi: „Ja nawet do niej nie pójdę, choć Zbyszek by Ci załatwił kredyt, ale ponoć Jarek mu powiedział, że ma cię zapuszkować”. Dwa razy wyjeżdżałem z kraju, bo dostawałem cynk, że mnie chcą zatrzymać i tym atakować Tuska. Wyjeżdżałem do naszych sąsiadów. Nie chodziło o to, żeby być daleko, wystarczyło przekroczyć granicę o metr – bo zatrzymanie miałoby tylko charakter polityczny, bez żadnych podstaw, więc nawet PiS nie mógł pozwolić sobie na międzynarodowy skandal. Swoją drogą to tylko Białoruś i Rosja działają jeszcze w ten sposób. Wiele osób z PiS-u (bo przecież się znamy, to polityka – tam się zna każdy już do końca życia) dawało mi do zrozumienia, że jeśli wrócę do polityki, reaktywuje Ruch i rozbiję opozycję to pieniądze dla mnie się znajdą.
Mam nadzieję, moi wrogowie, że zdajecie sobie sprawę co taka nagonka z udziałem premiera i ministra znaczy? Ile było kontroli i jaki opór ze strony kontrahentów? Nasłane przez rząd instytucje zrobiły w kilka miesięcy ponad 25 kontroli, łamiąc wszelkie zasady obowiązujące w relacjach podatnik – urząd. Żadna firma nie jest w stanie funkcjonować w takich warunkach. Żadna. Do tego, gdy minister Soboń szumnie zlecił kontrolę KAS u nas, to urzędnicy sami byli osłupieni tą deklaracją, bo tydzień wcześniej skończył się przecież szereg takich kontroli, m.in. w Tenczynek Dystrybucja. Nabrali wody w usta, widząc upolitycznienie sprawy i sami nie wiedzieli jak mają się zachować w tej sytuacji. Taka jest prawdziwa historia tej całej sprawy. Zbiegły się na to różne wydarzenia. Rozumiem i przyjmuję to na klatę, gdy ktoś powie, że jestem średnim przedsiębiorcą, ale dość już nazywania mnie oszustem, tworzenia insynuacji o piramidzie finansowej. Która firma w historii RP przeszła przez tę drogę i do dziś działa? Która?
Czy dziś żałuję moich wypowiedzi o PiS, które zgotowały mi ten los? Nie. Nie żałuję niczego. Ostatnie 8 lat to czas największego złodziejstwa w historii RP. PiSowcy włącznie z Kaczyńskim, Morawieckim, Soboniem, Jakim i Ziobrą powinni siedzieć – za złodziejstwo i działanie na rzecz interesu obcych państw. To zdrajcy Narodu i ja sam pierwszy przed nimi ostrzegałem. Nie byliśmy gotowi na dyktaturę, którą zgotowała nam ta banda świrów.
Teraz w reakcji wszyscy napiszą: „Palikot broni się, atakując rząd PiS – jakie to słabe!”
Dziś mam wystarczająco dużo dowodów, żeby moi prawnicy wyciągnęli konsekwencje od wszystkich, którzy doprowadzili do tej sytuacji.
Czemu tego wcześniej nie robiłem? Czemu nic nie powiedziałem?
Otóż dlatego, że podzieliłbym los Karpińskiego i wielu innych.
A przypomnę tylko, że:
W 2018 roku powstała Manufaktura Piwa, Wódki i Wina. W szczytowym momencie działania zatrudniliśmy przeszło 250 osób osób, płaciliśmy dziesiątki milionów złotych podatków i danin państwowych, spłacaliśmy inwestorów, obligacje, pożyczki i inne inwestycje, idące w kolejne dziesiątki milionów złotych, a rzetelne, zewnętrzne wyceny naszego biznesu przekraczały 300 mln złotych. Nasze miejsca pracy miały dobre wynagrodzenia – równające do norm rynkowych, które w alkoholu są często wyższe niż w innych produktach spożywczych. Powszechnie wiadomo, że najlepiej zarabia się na etatach w papierosach i alkoholu. Często też ściągaliśmy specjalistów od konkurencji, żeby pomagali układać ten biznes, wnosili swoje doświadczenie tam, gdzie nam go brakowało. Stworzyliśmy realne marki produktowe, o które do dziś pytają się kupcy. W 2023 roku przeżyliśmy kryzys w biznesie, wynikający z cyklu zdarzeń, który wspominam i wyjaśniam powyżej, a także naszych, jako Zarządu, błędów natury biznesowej, których się nie wypieram.
Dzisiaj Spółki po przejściu głębokiej restrukturyzacji walczą dalej. Codziennie pracuje w nich ok. 100 osób. Są to ludzie zdeterminowani, żeby wyprowadzić firmę na prostą. Mamy na to pomysł, wyciągnęliśmy wnioski z porażek, ale i sukcesów ostatnich lat. Przemodelowaliśmy biznes i myślenie o nim. W skrócie – wiemy jak to zrobić. Jestem przekonany, że oddam wszystkie należności względem pracowników, co, proszę zwrócić uwagę, zaczęliśmy robić od razu po wyjściu z biznesu Marka Maślanki. Jestem też przekonany, że oddamy środki naszym inwestorom i pożyczkodawcom. Na dziś, mimo tego co się pisze w mediach czy komentarzach w internecie, żadna moja spółka nie upadła. Przechodzą one procesy głębokiej restrukturyzacji, zmierzające do wyprowadzenia biznesów na prostą. Wydłuża to zwroty inwestycyjne do kilku lat, ale środki wrócą na konta tych, którzy nam zaufali. Trzeba powiedzieć jasno: ludzie nie stracili swoich środków. Dziwi mnie w tym wszystkim brak świadomości, że Spółki w tej sytuacji muszą dalej działać, funkcjonować, a co najważniejsze – sprzedawać. Dociera do mnie wiele głosów: „Janusz, nie wstyd Ci wrzucać filmiki o gotowaniu czy degustacjach, gdy Twoje biznesy się walą?”. I czas tym głosom odpowiedzieć – jeśli chcecie, żeby faktycznie firmy upadły, a ludzie stracili swoje pieniądze to proszę – przestanę. Ale dopóki mogę walczyć, to nigdy nie spocznę w działaniach biznesowych i marketingowych, żeby się odbić. Firma musi sprzedawać, a bez działań komunikacyjnych sprzedaży na oczekiwanym poziomie po prostu nie będzie. Czy naprawdę tak wielu uznanym komentatorom moich biznesów tak zależy na doprowadzeniu do upadłości? Dlaczego?
Jedno jest pewne – nigdy nie ustanę w walce o moje firmy, produkty i zwroty do pracowników oraz inwestorów.
Mały wielki kraj – tak się o nich mówi. Jeśli by mierzyć atrakcyjność kultury tempem jej przyjmowania, to ja, będąc zaledwie czwarty raz w tym roku w Czechach, po wielu latach nieobecności, stałem się Czechem bardziej niż Włochem po ponad stu wizytach we Włoszech. A i tak Włochem stać się łatwiej niż Francuzem, czy Hiszpanem, nie mówiąc już nawet o stawaniu się Niemcem. Chyba jeszcze tylko w Stanach poszło mi tak szybko. I nie tylko mi, jak wiadomo.
Krzysztof Warlikowski, reżyser Makbeta, opery wystawianej w ramach festiwalu w Salzburgu, jest tam, podobnie jak w Paryżu, bogiem. Całe trio: Małgosia, Claude, Krzysztof to bogowie; ojciec, syn boży i duch święty. Spotkała więc ich tam owacja bez końca. To było szaleństwo uznania. Spektakl owszem, był niezwykle udany i jak powiedział szef festiwalu Markus Hinterhäuser, był to najlepszy Makbet, jakiego widział, a widział ich dziesiątki. Makbet Giuseppe Verdiego odczytany został przez Edypa, przez figurę tego, że to, co nas czeka, jest niewidoczne. Pozostaje pytanie: czy to, co niewidoczne, jest takie, bo nie potrafimy tego zobaczyć, czy też dlatego, że nie możemy tego zobaczyć, a może dlatego, że jest to przez coś zasłonięte? Przez coś, co jest w nas? Uznanie było więc punktem wyjścia.
Bogowie, Austria, Verdi
Wiedźmy są ślepe. Zdobycie wiedzy o przyszłości i o motywach tego, co się dzieje, jest możliwe za cenę utraty wzroku. Ta utrata wzroku to utrata mojego rozumu. I dopiero kiedy stracę własny rozum, mogę zyskać zrozumienie. Aby zobaczyć to, co będzie, aby zobaczyć istotę świata, muszę niejako zostać opętany przez to, co patrzy na mnie. Muszę utracić swój rozum.
Makbet chce wiedzieć, więc idzie do wiedźm i realizuje potem, mocą swego rozumu, to wszystko, czego się dowiedział. Robi to, co mu ostatecznie zaszkodzi, co go zniszczy, bo jest ślepy na prawdziwą ślepotę, tę, która przynosi wiedzę; ślepotę Terezjasza, Pytii. Pozostaje w kręgu ludzkiego widzenia i dlatego zabija wszystkich, którzy mogą go zabić, dziesiątki dzieci, ale nie widzi, że jego morderca jest w nim, że to on.
Działania i motywy Makbeta często się czyta (w długiej tradycji) przez żądzę władzy lady Makbet. Warlikowski to odrzuca; jest tylko Makbet. To on działa. Tymczasem „lady” idzie do lekarza, za instynktem rzeczywistości. Nie musi wiedzieć; jest rzeczywistością.
Wiedźma, lekarz, opętanie
W spektakularnej, jak zawsze, scenografii Małgorzaty Szczęśniak, nad sceną, w jej głębi, na tylnej ścianie znajduje się przeszklony korytarz, oświetlony różowym światłem. Genialnie skomponowany z szałwiową zielenią ściany. My na widowni widzimy właściwie tylko nogi bohaterów przebiegające – niczym mojry – w momentach przesilenia. Domyślamy się, na podstawie ubioru, o kogo chodzi, ale szyba jest tak ulokowana, że widać tylko dolną część tułowia, niemal wyłącznie nogi. Samą scenę zaś, poniżej tego korytarza, wypełniają co rusz tłumy postaci, ubranych z niezwykłą precyzją w epokę fin de siècle. Są to dzieci z maskami lalek (niczym wiedźmy), greckie z natury chóry, mieszczańskie i kawiarniane grupy ciotek i wujków, karły psychozy, postacie z magii czarnej, bożkowie przepowiedni, namiestnicy i najemnicy. W jednej z największych scen świata widzimy psychozę Makbeta. Jego obłąkanie.
Makbeta-Edypa nie zabija więc żądza władzy – zabija go niezdolność poznania.
Wiedza, Ślepota, Śmierć
Jedną z najbardziej poruszających scen, gdy istota teatru jako takiego wyraża się najpełniej, jest moment, gdy z korytarza ukrytego za kotarami wyłaniają się karły, identyczne, choć odrobinę innego wzrostu, i tak się znajdują na scenie jak nieznane myśli, jak kształty emocji, na które nie ma się wpływu. Ten płynny mechanizm zjawiania się, za sprawą precyzyjnej mimiki ruchów, owych psychoz, ma w sobie coś ze strumienia jaźni. Przez chwilę rozumiemy Makbeta.
W innej, równie wstrząsającej scenie, scenie śmierci dzieci, widzimy ich maleńkie zwłoki w białej bieliźnie i figurach porzuconych zabawek porozrzucane po całej scenie. I dopiero gdy współcześni „cerberzy” znoszą je przed widownię i układają jak trupy z masowego grobu, to te „zabawki” odzyskują ludzki wymiar. To przestawienie sensów i związków wobec powszechnego doświadczenia napędza ten spektakl w każdej scenie. Również w tej scenie tak jest – bo przecież to bycie w grobie zbiorowym zazwyczaj nas odczłowiecza. Ale nie u Warlikowskiego: tu trup, dlatego że anonimowy, staje się sobą i przemawia do nas swoim piętnem.
Seks, Władza, Biografia
Oglądając Makbeta w Salzburgu myślałem: „To prawie niemożliwe zrobić z opery taki teatr”. I to się Warlikowskiemu udało. Ale jak to było możliwe? Bo przecież zazwyczaj opera nie jest prawdziwym dramatem, ma w sobie tylko dramat „operowy” – taki właśnie koturnowy, na niby. A tymczasem tekst Szekspira zderzony z Sofoklesem wybucha czystym teatrem. Genialność tej inscenizacji polega na tym właśnie, że udało się zrobić teatr, a nie tylko studium i inscenizację w sensie tradycyjnym.
Spektakularna wielkość formy opery i scenografia otwarta Szczęśniak, wraz z intymnym, wewnętrznym dialogiem Makbeta, tworzą niesamowitą równowagę. I choć wszystkie sceny są wręcz „wypchane” znaczeniami, metaforami i archetypami, to wszystko jest tu tylko miejscem w kompozycji; nic nie wypada poza to, co być w tym przedstawieniu musiało.
Trudno to sobie wyobrazić: przez imperium rosyjskie, czy jakiekolwiek inne, jedzie prywatna armia. I to w czasie, gdy armia rządowa toczy zaciekły bój na swoich granicach z armią sąsiedniej Ukrainy. Ta armia wynajętych czynowników jedzie z południa na północ. Nie zatrzymywana i nie atakowana podjeżdża pod Moskwę, stolicę kraju; pięć tysięcy ludzi w czołgach, z zamiarem zajęcia Kremla i żądająca zmiany dowódców wojska w jednej, do niedawna, z największych armii świata. Co to jest?
Putin uciekający z Moskwy przed Prigożynem i porzucający stolicę kraju jest ośmieszony. Pozbawiony już szans na przywództwo. Cała jego retoryka walki o Rosję legła w gruzach. Dla Rosjan jest już małym dyktatorkiem. Prigożyn to zawodowy morderca, kryminalista, okrutny najemnik. Uciekać przed kimś takim? Trzeba nie mieć za grosz honoru.
To jest trzeci akt. Widzimy w projekcji kamery, na dużym zbliżeniu, jak „tępo” krojone jest ludzkie ciało. Jak ciasto. Jak figura lukrowanego Chrystusa na Wielkanoc. Ale cielesność tego ciasta, jego ludzkość, niczym z Andrei Mantegni, zapiera dech. Całkowicie odczłowieczone i całkowicie ludzkie. Biały ludzki trup – ubóstwiony.
Kolejna przebojowa wystawa na Zamku Lubelskim. Brawo. Rzecz nie tylko w tym, że Wróblewski był absolutnym geniuszem, bo to wiemy i było już kilka wystaw w tym duchu. Istotny jest kontekst i oddziaływanie tego malarza na całe środowisko: Sasnala, Dawickiego, Gruppę i wiele innych osób i środowisk, z Wajdą na czele. Andrzej Wajda notabene zrezygnował z malowania w konfrontacji z Wasilewskim.
I ten właśnie kontekst rozstrzyga o wyjątkowości tej wystawy. Kolejnej po Tamarze Łempickiej i Picassie, która czyni muzeum na zamku w Lublinie instytucją!
Aby zapewnić najwyższą jakość usług strona wykorzystuje pliki cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Polityka Prywatności
Polityka plików „cookies”: korzystając ze strony Janusza Palikota akceptujesz zasady zawarte w niniejszej polityce prywatności: Po co nam cookie? Cookies używamy w celu optymalizowania korzystania ze stron www oraz również w celu gromadzenia danych statystycznych/analitycznych, do identyfikowania sposób korzystania użytkowników ze stron internetowych. Dane te dają możliwość ulepszania funkcjonalności, struktury i zawartości stron www, oczywiście z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. Dane osobowe gromadzone przy użyciu plików cookies są zbierane wyłącznie w celu wykonywania określonych akcji na rzecz użytkownika. Dane zawierające informacje osobowe są zaszyfrowane, w sposób uniemożliwiający dostęp do nich osobom nieuprawnionym. Akceptowanie plików cookies nie jest obowiązkowe! Możesz samodzielnie zmienić warunki przechowywania lub uzyskiwania dostępu do cookies za pomocą ustawień oprogramowania zainstalowanego w Twoim urządzeniu. Janusz Palikot nie odpowiada za zawartość plików cookies wysyłanych przez inne strony internetowe, do których linki umieszczone są na naszych stronach
Zaufani Partnerzy
Korzystając ze strony możesz otrzymywać pliki cookies pochodzące od Zaufanych Partnerów. Mogą oni korzystać z plików cookie do celów reklamowych, analitycznych i statystycznych.
Strona wykorzystuje oprogramowanie analityczne od Zaufanych Partnerów (Google Analitics, Facebook), zamieszczając w urządzeniu końcowym Użytkownika kody umożliwiające zbieranie danych o nim.
Janusz Palikot