W sensie mitologicznym potop/powódź jest przemianą świata. Zmyciem tego, co nie zasługuje na istnienie i jest otwarciem nowych możliwości, nowych kondycji. Potop jest odnowieniem świata.
W sensie rzeczywistym potop to tragedia; coś ginie, jest zabite, zniszczone przez mechanizm. Ten mechanizm nie liczy się z tym co „ludzkie”. Przerażająca i niesprawiedliwa fala rzeki czy morza topi wszystko jak leci. Nie patrząc czy coś na to zasługuje czy nie. Ów brak zasługi jest chyba tym, co najbardziej tragiczne. Najbardziej nieludzkie.
W sensie politycznym potop to szansa, aby zatopić też rząd lub opozycję. Potop to wystawienie na szwank władzy czy też pretensji do władzy. Może też być ostatecznym grobem opozycji, jeśli nie utrzyma się w pewnej równowadze pomiędzy troską o obywatela a atakiem na rząd.
W sensie obywatelskim potop to szansa, aby wreszcie poprawić infrastrukturę bezpieczeństwa, ochrony przed potopem, aby zmusić polityków do wydatków, na które nigdy nie ma pieniędzy. To też szansa na odnowienie więzi społecznej. Szansa na nowe zasady i nowych liderów.
W sensie poetyckim czy literackim potop to szansa na dotarcie do podstawy rzeczy, do zasady pojęć. Zazwyczaj nie wykorzystana.
W sensie czysto ludzkim potop to szansa na przyzwoitość, na pomoc bez poklasku.