Karol Wojtyła (papież Jan Paweł II) nie napisał żadnej ważnej książki z punktu widzenia filozofii, teologii i literatury.
Jego książki są drugo- lub trzeciorzędne. Przypisuje mu się, że był filozofem personalizmu, czyli systemu, w którym punktem wyjścia dla etyki, ale też dla teorii poznania jest osoba jako wartość sama w sobie. W konsekwencji więc zarówno system wartości, jak i techniki poznania (pojęcie prawdy) są pochodną osoby jako podstawy!
Tyle tylko, że to dość skromne powtórzenie myśli Maxa Schelera, powszechnie uważanego za twórcę personalizmu.
Scheler zaś był uczniem Husserla (podobnie jak Heidegger czy Sartre) i też nie jest myślicielem uważanym za przełomowego. Rozwinął pewne idee fenomenologii właśnie jako fenomenologii osoby. Pozostaje w cieniu Husserla. Jeśli coś z jego pomysłów przetrwało, to analiza resentymentu, a to akurat dość boleśnie pokazuje pewną naiwność myślenia Wojtyły o osobie. Osoba bowiem nie jest wartością autonomiczną, ale resentymentalną właśnie, czyli uwikłaną w historię indywidualną i powszechną!
Żadna książka Wojtyły nie weszła i nie wejdzie do zbioru książek filozoficznych czy teologicznych jako książka, która ukształtowała coś zaiste nowego.
Prawdopodobnie największym dokonaniem Wojtyły jest dialog polsko-żydowski. I nawet więcej – dialog katolicko-żydowski! Chwała mu za to. Z drugiej strony cieniem na jego działalności społecznej kładzie się kwestia pedofilii w Kościele i jej tuszowania za jego urzędu!
Jeśli polskie dzieci mają się uczyć czegoś źródłowego i wartościowego to zalecałbym coś Ingardena, który będąc uczniem Husserla (nie tak wybitym jak choćby Scheler, choć najwybitniejszym z Polaków) jednak zostawił po sobie kilka tekstów godnych uwagi, jak choćby teorie obiektu estetycznego. Ale trzeba też pamiętać, że jeśli już zalecać fenomenologię, to oczywiście trzeba wskazać na książki samego Husserla, choćby „Medytacje kartezjańskie”, które były książką przełomową i do dziś są przedmiotem namysłu i lektury na świecie! To w gruncie rzeczy dużo lepsze niż teksty epigonów!