Czy to już wojna? Czy jeszcze przedwojnie? Pewnie będzie to lepiej widać za kilka lat, jak się już znajdziemy w świecie powojennym. Całkiem możliwe, że wojna na Ukrainie to już od dawna wojna na świecie. Być może ktoś pisząc historię tych dni za jakiś czas zacznie swój tekst od zdania: w lutym 2022 roku na Ukrainie wybuchła kolejna wojna światowa, osiemdziesiąt lat po poprzedniej.
To jest całkiem możliwe.
To zaś, co my widzimy już teraz, dosłownie w ostatnich tygodniach, to przejęcie języka dotyczącego wojny przez obóz demokratyczny w Europie. I jest to rewolucyjna zmiana.
Jedynie Polska i kraje bałtyckie używały języka wojskowego do opisu sytuacji na wschodzie Ukrainy. Francja przez bardzo długi czas liczyła na kolejny reset w relacjach z Rosją. Oczywiście kosztem Ukrainy. A teraz Macron staje się liderem wojny z Rosją. Liderem wprowadzającym wojska NATO na teren Ukrainy. To gigantyczna zmiana. I ona nastąpiła najpierw w języku, w sposobie mówienia o Rosji, miesiąc temu mniej więcej, a teraz dokonuje się fizycznie, militarnie.
Polska już jakiś czas, od momentu zmiany władzy, robi, co może, aby zbudować szeroki front europejski przeciwko Rosji, niezależny od USA. Bardzo aktywna jest już Skandynawia. Od początku tak widziała to Anglia. Jeszcze Niemcy się trochę powstrzymują, ale trochę. Europa się obudziła nie tylko dlatego, że zagrożenie ze strony Rosji jest coraz bardziej realne, nie tylko dlatego, że Ameryka jest coraz bardziej niepewna, ale też dlatego, że sama Europa musi sobie poradzić z Rosją, która już w niej jest. I tu nie chodzi tylko o Orbana, Le Pen, AFD i innych faszyzujących, autorytarnych populistów, a także ludzi typu „obóz Kaczyńskiego”, zdolnych grać każdą kartą w grze o własną władzę. Problem jest dużo większy. Populiści wywołali emocje wojenne, grając sprawą Rosji w celach wewnętrznych – Trump w Ameryce, Kaczyński w Polsce, czy Orban na Węgrzech. I dziś już społeczeństwo europejskie jest w ogniu tych emocji. Lęk przed wojną zaczyna organizować życie polityczne. Dlatego obóz demokratyczny musi przejąć te emocje, aby utrzymać władzę.
To oznacza dwie rzeczy: wchodzimy w świat wojenny, gospodarka europejska zacznie produkować na potrzeby wojny, a władza demokratyczna dostanie mandat „stanu wojennego” i ten mandat to jest to, co zostanie zabrane populistom. Wolta, która następuje jest tyleż wynikiem realnej oceny militarnej, co oceny politycznej. Żyjemy więc politycznie w czasach wojennych, militarnie jeszcze przedwojennych. I ta mieszanka jest zaiste wybuchowa.