Czy dzisiaj, w 2024 roku, są w Polsce szmalcownicy? Czy na Podlasiu są ludzie, którzy po pracy w urzędzie, szkole czy firmie jadą do lasu, aby od tych, którzy się ukrywają po polskiej stronie żądać, w zamian za nie wydanie ich pogranicznikom, stu dolarów? Czy to jest możliwe? Na Podlasiu, ukochanej przeze mnie ziemi, krainie żubra, rysia, Biebrzy są dziś szmalcownicy?

Opowiadał o tym w sobotę Mariusz z „obywatelskiego pogotowia ratowniczego” w lubelskim kinie Centrum Kultury po seansie filmu „Mur” w reżyserii słynnej aktorki Kasi Smutniak. W jej obecności i jeszcze jednego aktywisty ktoś odczytał też list pewnego Irakijczyka: „Straż graniczna wywoziła mnie czternaście razy na stronę białoruską, gdzie jesteśmy bici, często bez butów i ubrań, skazani na pewną śmierć”.

Dzisiaj w Polsce trwa getto na granicy z Białorusią, która jest przecież przedłużeniem granicy z Ukrainą. Granicy otwartej, z której jesteśmy dumni, bo nie jest granicą, a otwartymi ramionami.

Dlaczego tak jest? Na jednej granicy blokujemy 30 tysięcy osób i znęcamy się nad nimi, a na drugiej wpuszczamy 2 miliony ludzi i jeszcze im pomagamy. Straż graniczna to nie wojsko, nie ma tu kary śmierci za to, że ktoś się przedostanie w głąb Polski. Mówimy o dzieciach i ludziach starszych. A jednak są skazywani na śmierć. Skąd ten rasizm? Czy to tylko rasizm? Co tak naprawdę się tam odbywa?

Film Smutniak, podobnie jak „Strefa interesów”, jest perfekcyjny w sposobie pokazywania, bez reżyserii poniekąd, bez pedagogiki, moralizowania, bez epatowania samą zbrodnią. Wszystko jest jakby przed; przed tym czymś. Do niczego nie można się dostać, gdy to się dzieje. Ale sposób jak kamera łapie kroki w lesie, jak bohaterowie, sama Smutniak robiąca ten dokument, jak próbują się dostać, zobaczyć, zrozumieć, trzyma w napięciu jak horror. Bo ten film nie jest o nich, nie jest o szmalcownikach. Jest o nas. O tym, jak my się boimy to zobaczyć, mimo że niby chcemy zobaczyć. Ale odczuwamy ulgę jak się nam nie udaje. W Polsce na terenie Podlasia znęcamy się nad kilkoma tysiącami ludzi. Zbudowaliśmy najdłuższy mur w Europie i najdroższy. Teraz buduje się kilka kolejnych na całym kontynencie. 

W czasie spotkania Smutniak powiedziała: „Ja się cały czas bałam, że my ich w tym lesie znajdziemy i będziemy ich przeprowadzać. Bałam się, że nie dam rady”. Bo inną rzeczą (i nieznaną) jest trauma tych, którzy pomagają i którzy odwrotnie – chcieliby przestać, a nie mogą, bo to oznacza śmierć konkretnych ludzi. Ich psychoza jest rodem z getta. Tragiczne jest to wszystko. Jest coś uzależniającego w tej sytuacji, co jak raz się nam przytrafi, to trudno bez tego żyć.

Pamiętam jak w stanie wojennym w 1982 roku wiozłem nielegalna literaturę, „Na nieludzkiej ziemi” Czapskiego. Autobus na trasie Lublin-Biłgoraj zatrzymał się w punkcie kontroli, żołnierze weszli i sprawdzali plecaki. Siedziałem na końcu. Nie mogłem nic zrobić. Jako recydywista wyrzucony ze szkoły wiedziałem co mnie czeka jak odkryją co mam w środku. „Proszę otworzyć” – usłyszałem. Otworzyłem. Żołnierz popatrzył do środka. Widział co tam było, bo tam były tylko książki i powiedział krótko: „W porządku”. A mógłby być jak straż graniczna.

Dyskusja po obejrzeniu filmu, poza tym, że do końca nam uświadomiła co się tam na serio dzieje, dotyczyła siłą rzeczy próby zrozumienia tego „wyparcia”. Czegoś, co też miało miejsce w gettach drugiej wojny światowej: aby żyć w morzu śmierci i okrucieństwa, trzeba tego nie widzieć. Smutniak, trochę jak Kieślowski, raczej wciąż stawiała pytania. Mnożyła wątpliwości i nie przyjmowała łatwego zaszufladkowania. Wspaniale to było. Taka siła inteligencji. Szerokość widzenia. I brak ideologii. Jakiejkolwiek. Zdumienie, że to się dzieje i jak to zrozumieć. Pomagamy Ukraińcom, a prześladujemy Irakijczyków. Czyżby dlatego, że jedni płacą cenę za naszą wolność, a drudzy chcą poprawić swój byt? Czyżby to była wyłącznie sprawa resentymentu?

Komentarze

Aby zapewnić najwyższą jakość usług strona wykorzystuje pliki cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Polityka Prywatności

Polityka plików „cookies”: korzystając ze strony Janusza Palikota akceptujesz zasady zawarte w niniejszej polityce prywatności: Po co nam cookie? Cookies używamy w celu optymalizowania korzystania ze stron www oraz również w celu gromadzenia danych statystycznych/analitycznych, do identyfikowania sposób korzystania użytkowników ze stron internetowych. Dane te dają możliwość ulepszania funkcjonalności, struktury i zawartości stron www, oczywiście z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. Dane osobowe gromadzone przy użyciu plików cookies są zbierane wyłącznie w celu wykonywania określonych akcji na rzecz użytkownika. Dane zawierające informacje osobowe są zaszyfrowane, w sposób uniemożliwiający dostęp do nich osobom nieuprawnionym. Akceptowanie plików cookies nie jest obowiązkowe! Możesz samodzielnie zmienić warunki przechowywania lub uzyskiwania dostępu do cookies za pomocą ustawień oprogramowania zainstalowanego w Twoim urządzeniu. Janusz Palikot nie odpowiada za zawartość plików cookies wysyłanych przez inne strony internetowe, do których linki umieszczone są na naszych stronach Zaufani Partnerzy Korzystając ze strony możesz otrzymywać pliki cookies pochodzące od Zaufanych Partnerów. Mogą oni korzystać z plików cookie do celów reklamowych, analitycznych i statystycznych. Strona wykorzystuje oprogramowanie analityczne od Zaufanych Partnerów (Google Analitics, Facebook), zamieszczając w urządzeniu końcowym Użytkownika kody umożliwiające zbieranie danych o nim. Janusz Palikot

X