W Muzeum Archeologicznym w Atenach są obok siebie trzy sale i każda opowiada inną historię innej kultury, które na siebie zachodzą i się poprzedzają. Niby się to wie, ale zobaczyć to obok siebie w postaci fresków, waz, brązów i zrozumieć, że te różnice z perspektywy tysiącletnich dziejów są niewidoczne to jakby połączyć Renesans i Barok i uznać, że są bardzo podobne. A jednak tamte różnice już dla nas nic nie znaczą i już nam nic nie mówią. I w tym zatarciu jest niknący ślad człowieka. Ręka Leonardo. Uśmiech Mona Lisy. Jakaś antylopa na ścianie w jaskini. Ich Barok i ich Renesans już nie są nasze.
Wpatrując się w delfiny na wazie, powtarzające się potem we wszystkich trzech kulturach widzę wyraźnie, że pomiędzy wieżowcami Manhattanu a chałupami na Podlasiu nie ma żadnej, prawie żadnej różnicy.
