Wczoraj, ostatniego dnia pobytu w Grecji, w Heraklionie byliśmy w restauracji Peskesi (wybitna). Poza bardzo dobrym greckim jedzeniem, najwyższej próby, jest tam między innymi lista oliw do degustacji. Dziesięć pozycji i każda kompletnie inna. Szaleństwo opisów i nieprawdopodobna kultura degustacji. Opis jednej z nich (na wideo): truskawki, czerwony pieprz, skórka pomidora. I każda jest tak inna i strukturalna. Niezwykłe.
Do tego na liście dań do jedzenia informacja o tym ile kilometrów od miejsca restauracji rosną oferowane warzywa, żyją zwierzęta i znoszone są jajka. W tym dziś bardzo skromnym mieście, ale z tradycją kultury minojskiej, murami weneckimi i innymi pozostałościami wieloletniej obecności Wenecjan, ze wspaniałym muzeum archeologicznym w centrum, w tym mieście takie coś! Nie ma chyba żadnej knajpy w Warszawie, która oferuje degustację oliw i pewnie nie miałoby to sensu. Ale to pokazuje nam jak potężna i jak ukryta jest siła Grecji. Kultury zasadniczej i archaicznej, dziś ledwo widocznej spod warstwy turystyki.
Inna rzecz w Heraklionie – Polaków tylu, że i dla nas jest nadzieja.