Trudno to sobie wyobrazić: przez imperium rosyjskie, czy jakiekolwiek inne, jedzie prywatna armia. I to w czasie, gdy armia rządowa toczy zaciekły bój na swoich granicach z armią sąsiedniej Ukrainy. Ta armia wynajętych czynowników jedzie z południa na północ. Nie zatrzymywana i nie atakowana podjeżdża pod Moskwę, stolicę kraju; pięć tysięcy ludzi w czołgach, z zamiarem zajęcia Kremla i żądająca zmiany dowódców wojska w jednej, do niedawna, z największych armii świata. Co to jest?
Dlaczego Putin nie każe bombardować tej kolumny? Dlaczego wygłasza orędzie, że buntownicy będą ukarani? Dlaczego opuszcza stolicę kraju? Dlaczego zgadza się na rozejm? I zaprzecza samemu sobie, po kilku godzinach zaledwie, gwarantując nietykalność przywódcy rebeliantów?
Kto rządzi Putinem?
Kto rządzi Prigożynem?
Kto rządzi Rosją?
Bez wątpienia nie ma już cara.