Śmierć ożywia wszechświat. Jest energią wszechświata. Kolejna śmierć dotyczy wszystkich wcześniej zmarłych. Jest uzasadnieniem ich drogi, ich śmierci. Wraz z moją śmiercią umierają nie tylko ci, którzy „żyją” w mojej pamięci, ale też umiera to, czym było moje życie dla nich. Umiera i przez to dopowiada ich własny sens. I taki skutek ma śmierć każdego człowieka. Nie tylko śmierć Chrystusa czy Sokratesa, ale każda śmierć dotyczy wszystkich wcześniej umarłych. Śmierć jest ostatecznym „urodzeniem” danej istoty, domknięciem jej definicji. Dopóki nie umarłem, nie wiadomo kim byłem. Kiedy umarłem, to się ostatecznie spełniłem, domknąłem, dopowiedziałem. A zatem – witaj w świecie umarłych, tu możesz być sobą. I dodajmy – tylko sobą! Już nie będziesz nikim innym, bo umarłeś. Twoje życie było twoim porodem – teraz się urodziłeś w śmierci. Śmierć jest zawsze moją, czyjąś śmiercią, a jednocześnie jest zasadą, przenika wszystko, dotyczy wszystkich.
Fragment pochodzi z mojej książki „Nic-nic. Ontologia na marginesach Leśmiana”.