W Tbilisi jest tyle pomników co w Krakowie kościołów. Są wszędzie. Tak jakby ich ilość miała tworzyć jakiś parasol ochronny przed okupantem, jakby miały oznaczyć tę ziemię. Zburzenie takiej ilości pomników to zadanie na lata dla każdego najeźdźcy.
Zdumiewa jednak ilość pomników kobiet, w Polsce bardzo rzadkich. Wyjeżdżając w kierunku Kazbeku mija się ogromną postać kobiety walczącej z lwem, co ponoć symbolizuje sens zdania „W tygrysiej skórze”. Idąc do Muzeum Narodowego Sztuki Współczesnej widzimy odlew z brązu kobiety czytającej książkę. Nad miastem unosi się niczym patronka miasta kobieta-wojownik, przewyższająca wszystko i wszystkich. Postać jeszcze z czasów ZSRR. Przykłady można by mnożyć.
Tymczasem kultura gruzińska i tradycja są bardzo patriarchalne. Owszem, w stolicy jest wiele nowoczesnych kobiet funkcjonujących autonomicznie, ale prowincja to wciąż kuchnia, kościół, dzieci.
Skąd ten paradoks? Nie wiem, ale na poziomie politycznym też zachodzą nietradycyjne i niepatriarchalne procesy. Prezydentem kraju jest kobieta! Dla żony Saakashviliego, prezydenta nowej wolności i zmiany, stworzono coś w rodzaju urzędu pierwszej damy. Wiele kobiet pełni funkcje szefowych i liderek.
Oczywiście w społeczeństwach patriarchalnych często gloryfikuje się matkę i w niczym to nie zmienia pozycji wszystkich kobiet, w tym matek. A jednak coś się dzieje.
W Tbilisi uderza ilość pięknych, nowocześnie ubranych i całkowicie wyzwolonych kobiet. Mieszanina ras na Zakaukaziu dała też tak nieprawdopodobną ilość wariantów urody, że trudno zgadnąć w jakim miejscu świata się znajdujemy. Spotyka się niebieskookie Argonautki, ciemne jak noc Arabki, rude góralki z piwnymi oczami i w zasadzie wszelkie możliwe warianty. Już to oznacza, że świat kobiecy wymyka się tu schematom. Uroda tego świata już mogłaby wystarczyć za wszystko, a to dopiero wstęp do zrozumienia dlaczego kraj ten, będąc niejako w objęciach Rosji, trwa i jest bardziej nowoczesny niż kraje Europy Środkowej.
Być może nagromadzenie piękna jest jedyną realną ochroną.
