Gruzja zachwyca. Zachwyca non stop. Urodą ludzi, pięknem krajobrazu, jedzeniem, biesiadowaniem, gościnnością, starodawną muzycznością. Wszystkim!
Ale jest coś, co jest już ponad zachwyt i zdumienie, wobec czego stajemy wstrząśnięci i co jest po prostu tworzeniem nowego świata na naszych oczach.
Otóż jeszcze niedawno myśl, że kolor wina może być inny niż czerwony czy biały i od biedy różowy jako pomieszanie jednego z drugim, była nie do pomyślenia. Bo nie było nic więcej! I to właśnie Gruzini przywrócili światu starą rzymską i grecką jeszcze odmianę wina: wino pomarańczowe.
Owszem, byli weterani we Włoszech jak Josko Gravner, którzy też odtwarzali na granicy włosko-słoweńskiej ten typ wina zwany pomarańczowym, od koloru biorącego się z tego, że fermentowana jest cała kiść, a nie tylko owoce, ale to był margines. I oczywiście to „zapomnienie” wynikało również z faktu, że Gruzja była poza systemem zachodnim, a w ramach ZSRR nie wiedziano, że w tym regionie od tysięcy lat wciąż tak się robi wina. Jednak odkrycie tego na masową skalę i ogromny wpływ win gruzińskich na całe winiarstwo europejskie powoduje, że stajemy w obliczu cywilizacji, która nie dość, że kiedyś wymyśliła wino (tak, w Gruzji!), to jeszcze teraz dokonała zmiany, jaka jest przywilejem najsilniejszych na świecie – stworzyła nowe wino.
To wino pomarańczowe, jak każde, jest oczywiście w wielu odmianach, rodzajach i jakościach. Są butelki rewelacyjne i takie sobie. Ale nawet najgorsze mają w sobie to coś! Obietnicę innego smaku.
Fermentacja w glinianych amforach zakopywanych w ziemi jest fermentacją dziką, więc w tych wina są jednocześnie drobiny octu winnego i mleka, jak w każdej dzikiej fermentacji, ale to nie zmienia urody i głębi smaku.
Może starodawne określenie ambrozji najlepiej oddaje ten typ wina: bogactwo smaku, głębia, rześkość, swoista cielesność tych win jest niesamowita.